Po przeczytaniu poniższego artykułu prosimy o ocenę
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0

„Zielona mila”: niezapomniane emocje związane filmem

Niewiele jest filmów mających zdolność tak poruszyć serce i duszę człowieka jak „Zielona mila”. Trudno jest oddać gamę uczuć i emocji, smutku i rozpaczy, przez jakie przechodzi widz temu, kto nigdy nie widział tej niesamowitej adaptacji książki Stephena Kinga. Wciągająca fabuła i niepowtarzalni bohaterowie dodatkowo w połączeniu ze wspaniałą grą aktorską sprawia, że po zakończeniu seansu długo nie możemy go zapomnieć.

Dramat, thriller czy science fiction

„Zielona mila” (org. The Green Mile) z 1999 roku jest adaptacją książki Stephena Kinga o tym samym tytule.  Obraz przyciąga uwagę nie tylko niezwykłą historią, ale także swoją unikalną budową sprawiającą, że ma kłopot każdy ten, kto próbuje przyporządkować film do konkretnej kategorii. Bo prawda jest taka, że „Zielona mila” zawiera w sobie cechy kilku różnych gatunków, nie należąc jednak całkowicie do żadnego z nich. Niewątpliwie możemy odnaleźć w nim cechy dramatu, ale rację ma także ten, kto stwierdzi, że film jest thrillerem, mrocznym i tajemniczym. Z drugiej strony zdecydowanie nadprzyrodzone moce głównego bohatera pozwalają mniemać, że mamy do czynienia z gatunkiem science fiction. Film prezentuje wiele argumentów pozwalających przypisać go do każdego z tych gatunków.

Ostatnia zielona mila

Film „Zielona mila” skupia się na historii Paula Edgecomba, granego przez Toma Hanksa strażnika więziennego, którego zadaniem jest monitorowanie więźniów przebywających w celach śmierci i oczekujących na wykonanie wyroku. Tytułowa zielona mila to ostatnia droga każdego z więźniów, z celi na krzesło elektryczne prowadząca pomalowanym na zielono korytarzem. Pojawienie się w celi śmierci nowego więźnia, Johna Coffeya, ściąga na Paula i jego podwładnych serie dziwnych wydarzeń. Coffey został oskarżony o zamordowanie dwóch dziewczynek i skazany na śmierć. Jest ponad dwumetrowym, ciemnoskórym mężczyzną, potężnym, silnym i swoim wyglądem budzącym strach. Jednocześnie okazuje się niezwykle wrażliwym, dobrym człowiekiem o mentalności dziecka. Co więcej, twierdzi, że jest niewinny. O tym, jak bardzo John Coffey jest niezwykły, dowiadujemy się jednak z czasem gdy powoli zaczynamy odkrywać skrywaną przez niego tajemnicę.

Galimatias uczuć

Film „Zielona mila” z całą pewnością budzi emocje i jak możemy się szybko przekonać, to właśnie emocje są w tym filmie najważniejsze. Tak jak w życiu, tak i w filmie nic nie jest proste i jednoznaczne. Podczas seansu obserwujemy stosunki łączące więźniów skazanych na śmierć i strażników więziennych. Widzimy nici sympatii łączące bohaterów i trudne wybory, jakich dokonują. Przez cały seans mamy okazję jednocześnie śmiać się i płakać, z napięciem oczekiwać kolejnej sceny czy nawet przestraszyć. W środku tego galimatiasu uczuć tkwi John Coffey, przebywający w celi śmierci, ale nie tracący optymizmu, z jednakową sympatią traktujący pilnujących go strażników i współwięźniów. Z początku nie wiemy co myśleć o tym mężczyźnie, którego wygląd zdaje się pozostawać w kontraście z charakterem.

Niezwykła dobroć i niezwykła moc

Z czasem odkrywamy, że Coffey posiada niezwykłą moc, pozwalającą mu by przejmować choroby każdego kogo dotknie. Uzdrawiając osobę, sam przejmuje na siebie jej schorzenie, jednak jeśli chce może wyrzucić ją i ze swojego ciała. W trakcie filmu John kilkukrotnie używa swoich mocy. Dzięki ogromnej empatii, jaką odczuwa wobec każdego otaczającego go stworzenia, potrafi bezbłędnie wyczuć gdy coś kogoś trapi, zaś dzięki swojej mocy jest w stanie przynieść mu ulgę.

Coffey nie wybiera komu pomagać. Nie oczekuje podziękowań, przysług ani nagrody. Dla niego nie ma znaczenia, kim jest człowiek i jak go traktował, pomaga każdemu na miarę swoich możliwości, kierując się silnie rozwiniętym kompasem moralnym. Mimo że ciężko jest jednoznacznie podać kategorię dobra i zła, tak samo, jak trudno jest powiedzieć czy ktoś jest jednoznacznie dobry czy zły, w przypadku Johna Coffeya można zdecydowanie powiedzieć, że ten człowiek jest dobry.

Smutne zakończenie

W świecie pełnym przemocy i nienawiści dobroć Johna Coffeya jeszcze bardziej rzuca się w oczy. To człowiek, który potrafi cieszyć się z niewielkich rzeczy, a swoją miłością zaraża otoczenie. Mimo że dla widza prawie natychmiast staje się oczywiste, że John jest niewinny, nie zostaje on na końcu filmu uniewinniony. Choć byłoby to sprawiedliwe zakończenie dla postaci która przez cały film dzieli się sobą z innymi, rzeczywistość wygląda inaczej. Nie możemy zapomnieć, że akcja filmu ma miejsce w Ameryce lat 30. ubiegłego wieku, a John jest czarnoskórym mężczyzną oskarżonym o zamordowanie dwóch białych dziewczynek.

Ciąg dramatycznych wydarzeń prowadzi do punktu kulminacyjnego, w którym sam John zdaje się liczyć już na koniec. Jego empatia i dobroć w zetknięciu z brutalną rzeczywistością świata zdają się zadawać mu więcej bólu, niż jest w stanie znieść. Ze łzami w oczach obserwujemy jego ostatni spacer korytarzem i śmierć na krześle elektrycznym. Film „Zielona mila” porusza do głębi i na długo nie pozwala o sobie zapomnieć. Kwestionujemy postawy moralne bohaterów i kondycje świata przedstawionego, świata, który pozwolił człowiekowi tak dobremu i bezinteresownemu jak John Coffey umrzeć, ponosząc karę za nie swoje winy.

Zielona Mila: Prawda a fikcja

Możemy sobie zadać pytanie, czy świat przedstawiony w „Zielonej mili” różni się od naszego. Odpowiedź będzie niestety brzmieć nie. Prawda jest taka, że osoby jak John Coffey nigdy nie otrzymają należnego im traktowania. Zbyt łatwo nam wykorzystać dobroć i wrażliwość innych do własnych celów, zapominając o tym jaką wyrządzamy im krzywdę.